Kaczyński upomniał się o przeciętnego Kowalskiego

Ciekawie móc w takim miejscu podzielić się swoimi poglądami. Odbyliśmy z Mikołajem (Mikomannem) niezwykle ciekawą rozmowę, która bardzo nas otworzyła. Wydawałoby się, że obaj mamy zupełnie różne podejście do sprawy… Punktem wyjścia była kwestia: dlaczego jestem za prawicą (o ile PiS jest prawicą, a nie pobożnymi socjalistami). No cóż, jestem właściwie jeszcze na prawo od PiSu i tym razem głosowałem na Konfederację (wcześniej na A. Dudę i PiS).

Mam wrażenie, że PiS jest pierwszą władzą w III RP, która podniosła temat naszej narodowej dumy i ambicji, i gra tą kartą bardzo rozsądnie i bez kompleksów na arenie międzynarodowej. Przecież Polska historycznie zawsze miała i wciąż ma trochę niespełnione ambicje mocarstwowe. Pierwszy raz mam poczucie, że ktoś ma odwagę przeciwstawić się dominacji krajów Zachodnich (w szczególności polityczno-gospodarczej dominacji niemieckiej). W naszym interesie narodowym, tak jak go pojmuję, leży balansowanie wpływów niemieckich i rosyjskich. Nie możemy pozwolić, byśmy byli pariasami Europy, zdominowanymi i wykorzystywanymi przez silniejszych od siebie.

Szeroko pojęta prawica zdaje się to dostrzegać, zaś umowna „lewa” strona reprezentuje w odbiorze społecznym postawę uległości względem partnerów z Zachodu. Między innymi, stąd, taki a nie inny mój wybór. Równocześnie jestem świadom błędów jakie popełnia PiS, zarówno na arenie międzynarodowej, a w szczególności krajowej- tutaj popełnia właściwie wszystkie błędy poprzednich władz, ale Kaczyński jako pierwszy tak naprawdę zasadniczo zauważył (nie tylko deklaratywnie) przeciętnego Kowalskiego, wywodzącego się z klasy robotniczo-chłopskiej (sam właśnie wywodzę się z takiego prowincjonalnego środowiska, z czego jestem dumny), którego z niezrozumiałych powodów w zasadzie w ogóle nie było wcześniej w mainstreamie, a przecież stanowi on większość naszego społeczeństwa!!!

Kaczyński sprawia wrażenie jakby faktycznie zamierzał wreszcie pomóc wspomnianemu Polakowi, który przez trzydzieści lat od zmiany ustrojowej nierzadko natrafiał na szklany sufit nie do przebicia, którego ambicje i aspiracje nie były w ogóle zauważane lub wręcz wyśmiewane. Mówi językiem większości, który przez tę większość jest dobrze rozumiany (w przeciwieństwie do języka "elit", którym wcześniej nas obdarowywano). A że popełniają błędy, uprawiają kolesiostwo i czerpią profity z obsadzenia „swoimi” wszelkich możliwych instytucji? No cóż, wszyscy to robili. Ale prawdę powiedziawszy nie jestem bezwzględnym wyborcą PiSu. Staram się uczestniczyć we wszystkich wyborach: parlamentarnych, prezydenckich, lokalnych i euro - parlamentarnych i nie zawsze oddaję głos na PiS. Często mój głos wędruje w kierunku antysystemowej prawej strony. Uważam, że siłą PiS jest słabość opozycji zgromadzonej pod sztandarami Koalicji Obywatelskiej i Wiosny i jej nieporadność medialna (mimo ogromnego poparcia ze strony większości polskojęzycznych mediów). Im więcej słów wypowiedzianych w sprawie rzekomego braku demokracji, dyktatury, ciemnogrodu i nierzadko pogardy wobec istotnych dla mnie wartości, im więcej tępego uderzania w wierzących i tradycje narodowe, tym przychylniej patrzę na „prawą” stronę polskiej polityki, a jej „lewa” część zaczyna się jawić jako oderwani od rzeczywistości ludzie nienawidzący własnego narodu i ojczyzny.

Nie bez znaczenia jest też skupienie się przywódców opozycji na dość prymitywnym krytykowaniu PiS, przy jednoczesnym braku konstruktywnych propozycji rozwiązania problemów. Zaczyna to czasem przypominać wręcz jakąś paranoję. Kampania KO zdaje się być skupiona na przekazie: wybierzcie nas bo nie jesteśmy PiS. To do niczego nie prowadzi, a im więcej ordynarnej krytyki Kaczyńskiego, tym mniej mi zaczyna przeszkadzać np. tepa propaganda TVP, czy inne wady obecnego rządu.

Oglądam relację z parady Równości i widzę dziwnie ubraną osobę mówiącą, że starzy muszą wymrzeć i wreszcie normalni ludzie będą u władzy i myślę sobie, że ja dziękuję za takich normalnych ludzi. W zasadzie w wielu kwestiach jestem do dogadania: nie miałbym nic przeciwko temu, żeby dwie osoby homoseksualne łączyła prawnie więź, która skutkuje np. spadkiem po śmierci partnera, lub możliwością wspólnego rozliczania podatku, ale dlaczego nazywać to od razu małżeństwem? Tak naprawdę chyba trochę boję się, że zmiana, którą mają nam lewacy i tęczowi do zaproponowania przyjdzie zbyt drastycznie i nie mam poczucia, że są gotowi na dyskusje, a przecież to my mamy większość i to z nami trzeba się układać.

Jako doktor nauk o bezpieczeństwie, z (podobno) niemałą wiedzą historyczną, jestem świadom pewnych mechanizmów międzynarodowych i całe nasze doświadczenie dziejowe wskazuje, że mamy fatalne położenie geostrategiczne i Rosja z natury rzeczy jest naszym wrogiem. Tak było jest i będzie, a jeśli nie wierzysz, to zapraszam na wycieczkę po nie tak odległym ukraińskim, o przepraszam, rosyjskim Krymie.

A Niemcy? No cóż, kiedyś już ktoś powiedział, że nie ma stałych sojuszy, są tylko stałe interesy. Niemcy świetnie je realizują i nie ma co się na to obrażać. My też powinniśmy. Przykład: polska flota transportowa jest jedną z największych w Europie, zdominowaliśmy rynek transportu, bo jesteśmy konkurencyjni. W odpowiedzi na tę przewagę w tej dziedzinie nasi zachodni sąsiedzi proponują wprowadzenie minimalnej stawki dla pracowników jeżdżących po zachodnioeuropejskich drogach, by tym samym zabić naszą konkurencyjność. A co z tymi wszystkimi dziedzinami, w których dominują Państwa Zachodnie? Co z nimi? Zmęczyła mnie służalcza postawa wobec Zachodu. To nie jest tylko tak, że musimy być wdzięczni za obecność w Unii, kraje Unii mają z tego więcej niż my i to jest oczywiste.

Nie podoba mi się proponowana wcześniej wersja liberalizmu w Polsce, ona zupełnie wykluczyła tych, którzy nie łapią się na dobrobyt. A Kaczyński się o nich upomniał, a przynajmniej o część z nich. I na tym wygrywa.

2 Likes

[Machine translated] The broadly understood right wing seems to perceive this, whereas the conventional “left” side represents in the social perception the attitude of submission towards the partners from the West. Among other things, hence, this is my choice.

Very interesting. But what I still don’t understand, @Pepe: which do you think are Poland’s strategic interests that are in contrast to those of its Western partners? You do give an example, but it seems relatively minor:

[Machine translated] our western neighbors propose the introduction of a minimum rate for employees traveling on West European roads, thereby killing our competitiveness.

It seems that the two opposite sides are discussing an interpretation of the Single Market. Interesting, but hardly strategic. A strategic opposition would be “we prefer a Chinese/American/Russian dominated Europe, so we do not participate in the European unification project”. Or “we do not want to be in a Union of states, and we do not want a powerful Union next to our borders, so we try to weaken it”. It does not seem you are going down that road… or am I wrong? Maybe the machine translation (sorry, I speak no Polish).

1 Like

Hi Alberto! Thank you for your vote in the discussion

First and foremost, I must say that I am not an opponent of European integration as such. Likewise, I do not think our current government is against it. At the same time, however, I believe that the European Union in its present shape is an instrument of German economic and political domination. Much is said about European solidarity and that the smaller countries of Central and Eastern Europe should renounce some independence in its name. Meanwhile, a good example of how the countries of Western Europe treat European solidarity is the construction of the Nordstream II pipeline, which threatens the security of the Baltic States and Poland. Or the attitude of Frans Timmermans, vividly interested in the alleged threat of democracy in Poland, to the use of violence against protesters in France. A discussion about the rule of law in France? Of course not! It is France. We’d better talk about Hungary and Poland. Much to mention. Anyway, I think that the EU is in a serious crisis and needs remodeling. I am in favor of “Europe of Homelands”. About the contradictions of our and western interests: I believe that the basic contradiction is the attitude to Russia and the United States (Nordstream II, sanctions against Russia, involvement in Ukraine, American bases in Europe, the Chinese new silk route). In addition, I get the impression that for the West, our region is only a market and a reservoir of cheap labor - pseudo-colonial expansion space. This is in clear contradiction with the interests of post-communist countries to build an efficient and competitive economy. we should also mention the differences in worldviews. Shortening and simplifying: all leftist ideological initiatives will be treated with distrust in our region. Let me give an example: We do not have systemic experiences of oppression against homosexual people. Unlike many Western countries, where homosexual practices were penalized. That is why all initiatives of European institutions that support LGBT appear to us as silly and unnecessary, even harmful.

So that would be enough :slight_smile: it was interesting to speak in this place. Take care!

4 Likes

Very interesting, @Pepe, thanks! And of course you are right about some of the larger and better equipped countries being good at defending their interests within the bloc. But, as a native of a large but politically weak country (Italy), I find it would be perhaps more effective to insist that the power of states is weakened within the EU, not strengthened. This way, Italians who are worried about something (say, Nordstream II or police violence against protesters) to make an alliance with like-minded, say, Poles or Hungarians. It would be “one man, one vote”, with little room for states to block or veto ideas that have wide (but dispersed) support.

Your idea of “Europe of homelands” was always present in recent European history (it was, for example, De Gaulle’s battle cry), and I see it gaining traction. Maybe the reason why I am not fully convinced is that I do not trust my government very much. With some nice exceptions (the presidency of the Republic, the Bank of Italy, the Constitutional Court), Italian institutions have a dubious track record. EU institutions, for all their faults, seem to be more competent and less corrupt. But perhaps Poland is different that way, I don’t know – and I have to say that I was impressed by how Tusk handled the very difficult situation of Brexit, and now I am sad to see him go.

1 Like

@alberto
Ciekawa wypowiedź Alberto! Szczególnie ten fragment o tym, że instytucje europejskie być może działają sprawniej niż nasze narodowe. Rozumiem Twój tok myślenia. Coś w tym jest i częściowo zgadzam się z tym…Ale! W mojej ocenie problemem jest to, że działają one nierzadko przeciwko mniejszym graczom takim jak Polska lub Węgry. Zresztą, czy to przypadkiem w Twojej ojczyźnie Unia Europejska narzuciła narodowi włoskiemu kształt rządu?