Nigdy nie brałam pod uwagę, że mogę przeprowadzić się za granicę, wiedziałam od zawsze, że najlepszą wersję mojego życia mogę przeżyć tylko w Polsce. Zmieniałam jedynie granice województw. Dwa razy przeprowadzałam się za pracą do największym miast w kraju. Jedynie w sferze marzeń fantazjowałam, że fajnie byłoby pomieszkać w innym kraju przez maksymalnie dwa miesiące, żeby pożyć w innym świecie.
Pamiętam, że ponad 10 lat temu, gdy rozpoczynałam swoją drogę zawodową, chciałam pracować jako copywriterka. Rozważałam wzięcie udziału w zagranicznej wymianie studentów, ale zdałam sobie sprawę, że nie mogłabym pracować w tym zawodzie, ponieważ nie znałam na tyle obcego języka. Wtedy też byłam bardziej mobilna, a teraz mam stałe miejsce zamieszkania w mieście, które bardzo mi się podoba, a do tego chciałabym utrzymywać bliskie kontakty z rodziną, dlatego nie chciałabym się nigdzie przenosić.
Niestety w Polsce postępują negatywne zjawiska społeczne. Pojawiły się wyraźne podziały między ludźmi, nienawistne opinie, negatywne ocenianie inności. Kiedy kilka lat temu UE zobowiązywała kraje członkowskie do przyjmowania uchodźców, byłam przekonana, że katolicki PiS ich przyjmie - pomimo, społecznego niezadowolenia - w myśl, że chrześcijanie powinni pomagać potrzebującym. Jednak tak się nie stało. Polityka i religia, połączone w jedno, rządzą się innymi prawami…
Fot: Gabriel Wilk, * CC BY-SA 4.0
W obszarze praw kobiet i aborcji PiS broni życia poczętego i na tym etapie jego obrona, i pomoc się kończy, pozostawiając kobiety same sobie z niepełnosprawnymi dziećmi, na co skarży się wiele matek. Inne przykre zjawiska w Polsce to pozbawione szacunku i empatii wypowiedzi wysoko postawionych urzędników kościelnych w stylu “tęczowa zaraza” o osobach LGBT, urzędników państwowych, że “to nie są ludzie tylko ideologia”.
Teraz kościół współpracuje z rządzącymi i jego władza się umacnia. To jest obrzydliwe. Na urodzinach Radia Maryja byli ważni politycy z rządu i słuchali ze spokojem, tego jak pedofilię w kościele usprawiedliwiał dyrektor Rydzyk - redemptorysta. Wystąpienia polityków partii rządzącej z Jasnej Góry kłują w oczy i uszy. Wobec takich sytuacji, które mogłabym jeszcze wymieniać, dużo moich znajomych odeszło lub oddaliło się od kościoła, w tym osoby głęboko wierzące. Moja znajoma mieszkająca pod miastem co niedzielę jeździła prawie 2 godziny w jedną stronę, by być na mszy w ulubionym kościele. Tydzień temu po raz pierwszy postanowiła nie uczestniczyć w nabożeństwie. Nie podoba jej się to, co się dzieje w kościele. Pewnie dużą rolę odegrały skandale pedofilskie i sposób radzenia sobie z nimi kościoła, a właściwie nieradzenia.
Niestety rządzący i osoba wicepremiera Kaczyńskiego wpływa na podziały w społeczeństwie. Na myśl przychodzi mi jego ostatnie “orędzie do narodu”, w którym zachęcał do obrony kościołów przed kobietami, które nie zgadzają się z decyzją Trybunału Konstytucyjnego, dotyczącego zakazu aborcji płodu z wadami letalnymi. Jak w ogóle można było taki ważny temat wyciągać w dobie pandemii? Mowa nienawiści polityków mogła być powodem śmiertelnego ataku na prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza w styczniu 2019 r. Jednak od 2 lat nie ruszyła rozprawa w tej sprawie, więc trudno wyrokować.
Będąc kobietą, wobec zmian w ustawie antyaborcyjnej, mam odczucia klaustrofobiczne. Czuję się przyciśnięta do muru, pomimo, że jestem za życiem! Ale potrzebuję mieć wybór, wolność, przestrzeń do decydowania. Część moich przyjaciół, praktykujących katolików, brało udział w demonstracjach przeciw wyrokowi trybunału.
Przyszłość ekonomiczna Polski dla zwykłych ludzi również nie rysuje się w różowych barwach. Ja i wielu z moich znajomych boimy się o wysokość naszych emerytur. Jakiś czas temu dostaliśmy raporty z ZUS-u z wyliczeniem ewentualnych świadczeń. I wychodzi nam zatrważająco mało - kilkaset złotych emerytury (!). Druga sprawa: wielu moich znajomych dostaje dwie pensje, jedną na umowę o pracę, a drugą pod stołem. Są to osoby pracujące w różnych branżach z sektora prywatnego.
Niepewność potęguje pandemia. Moje życie zmieniło się przez nią radykalnie. Pierwszy raz w życiu spędziłam święta samotnie, tak też zrobiło część moich znajomych. W kwietniu 2020 roku bojąc się o swoje rodziny, nie pojechaliśmy do nich na Wielkanoc. Tak bardzo na początku baliśmy się wirusa, że sami ze sobą też się nie spotkaliśmy. Teraz bardziej przywykliśmy do nowej rzeczywistości. W moim życiu zmiany dotyczą przede wszystkim kontaktów z ludźmi - zarówno z rodziną, współpracownikami, jak i przyjaciółmi. Zmianie uległy też możliwości korzystania z oferty kulturalno-rozrywkowej miasta. Jak powiedział jeden wybitny reżyser: “Jesteśmy zmuszeni prowadzić życie klasztorne”. Tak - niektórzy mają więcej czasu na zagłębianie się w sobie, medytacje itp. Ja to praktykowałam już przed pandemią. Praca zdalna zaczęła mnie dobijać. Za dużo tego siedzenia w 4 ścianach. Brakuje mi dawnego życia. Od 5 miesięcy nie pracuję - miałam kilka drobnych zleceń jako copywriter - jednak szukam pracy stałej w swoim zawodzie. Po drodze miałam 2 epizody - ktoś miał mnie zatrudnić przez urząd pracy, ale nagle zrezygnował z powodu widma zamknięcia galerii handlowych (jego firma była z nimi powiązana), drugi to praca w start- up - szybko zakończyli ze mną współpracę i zawiesili swoją działalność.
Na początku pandemii opieka zdrowotna bardzo zawodziła, myślę tu o zamkniętych szpitalach, teleporadach, kolejkach ambulansów do izby przyjęć - koszmar! I niestety ta sytuacja zbiera żniwo, teraz umiera więcej ludzi niż rok czy 2 lata temu. Obecnie można umówić się na wizytę w gabinecie albo zamówić wizytę domową na NFZ. Jednak mówię to z perspektywy osoby, której rodzina korzystała z usług tylko lekarza rodzinnego. Słyszałam, że pacjenci onkologiczni i inni, potrzebujący specjalistycznego leczenia, mają o wiele większe problemy, żeby się leczyć.
Do indolencji służby zdrowia dochodzi chaos informacyjny - teorie spiskowe i kontrowersje wokół szczepionek przeciwko COVID19. Podzielam jednak zdanie tych, którzy twierdzą, że SARS-COV2 to wirus odzwierzęcy i zrobiono wszystko, co możliwe, żeby wypuścić bezpieczną szczepionkę. Mam okazję być w grupie 0 ze względu na bycie wolontariuszką w placówce medycznej. Dlatego teraz więcej o tym czytam i konsultuję się ze znajomymi: lekarkami, naukowczyniami. Mam pewne obawy, ale raczej skłaniam się do przyjęcia tej szczepionki. Mam nadzieję, że w ten sposób znokautujemy wirusa i będziemy mogli normalnie funkcjonować, firmy zaczną prosperować, gospodarka zacznie się kręcić, a my będziemy mogli korzystać z życia. Dodam, że nie mam poważnych chorób, szczepionkę chcę przyjąć, żeby chronić bliskich, siebie i ludzi wokoło oraz szybciej wrócić do normalności.
Boję się, że efektem tej pandemii będzie ogromne bezrobocie, które ujawni się w kolejnych miesiącach. Przedsiębiorcy, którzy dostali pomoc od państwa, zobowiązali się nie zwalniać pracowników tylko do pewnego momentu. Ogólnie jednak jestem optymistką, i patrzę z nadzieją w przyszłość.