Październik to ogólnoświatowy Miesiąc Świadomości Raka Piersi. W mojej ocenie (kobiety 30+) rodzinnie naznaczonej tą chorobą – w ostatnim dziesięcioleciu wiele organizacji zarówno społecznych, jako i rządowych pracowało nad tym, by temat ten był obecny w przestrzeni publicznej, a wiedza o profilaktyce docierała do jak największej liczby polskich kobiet. Czy nasza wiedza o zagrożeniu się zwiększyła? – z pewnością. Czy baner z różową wstążką przypomniał o badaniu i uratował czyjeś życie? – nie wątpię, o takich historiach, co jakiś czas czytamy. Czy programy zapewniają kobietom to, co według mnie powinny, czyli dostęp do badania min. raz w roku – niestety wedle moich doświadczeń, nie.
Pierwszy raz z darmowej profilaktyki badania piersi skorzystałam 8 lat temu. Zobaczyłam plakat, pomyślałam – to mnie może dotyczyć, chcę skorzystać. Telefon pod numer wskazany na plakacie – zajęte przez cały dzień, więc następnego dnia wyskoczyłam z pracy i udałam się osobiście. Naiwnie myślałam, że skoro udaję się do przychodni to od razu nastąpi kwalifikacja i badanie. Nie, na miejscu udało się umówić na wizytę lekarską. W dniu wizyta kolejne urwanie z pracy. Udzieliłam lekarzowi odpowiedzi na kilka pytań, które równie dobrze mogłam przedstawić przy zapisie pani pielęgniarce. Zakwalifikowałam się jako docelowy odbiorca akcji i …… dostałam kolejny termin spotkania, tym razem już na badanie. Urlop z pracy, wyczekane badanie i koniec. Udało się, mam potwierdzenie, że jest ok Co powiedziałam Koleżankom o akcji – fajna, ale wkurzyłam się, że wymagała aż trzykrotnego stawiania się w przychodni i to w godzinach pracy.
Kolejnych prób darmowego zbadania piersi nie podejmowałam. W tym roku postanowiłam wbrew wszelkim opiniom Koleżanek, które ginekologa odwiedzają tylko prywatnie („bo nie ma problemu z terminem wizyty, wykonaniem badań, bo sprzęt jest nowy” etc.) skorzystać ponownie z akcji społecznej zachęcającej do badań. Wizyta u lekarza w ramach NFZ – na pytanie o skierowanie na badanie piersi wręczył mi formularz kwalifikacji do akcji i kazał umówić się na następną wizytę za miesiąc (i przyjść z wypełnionym formularzem). Teraz nie da, bo „na ten miesiąc ma już dużo, zabiją go za wypisywanie tylu skierowań”. Na pytanie czy wówczas za miesiąc badanie wykona – nie, ale wypełni wtedy skierowanie na kolejną wizytę do właściwej osoby. Pasuję. Umawiam się na wizytę u kolejnego lekarza. Mówię mu, że nie badałam piersi od 5 lat, a w rodzinie był przypadek nowotworu. Nie reaguje wpatrzony w komputer. Po zwykłym badaniu żegna się. Pytam o skierowanie na USG piersi – ok, da. Umawiam się na USG i odwiedzam przychodnię w kolejnym terminie. Pod drzwiami słucham kolejnych historii wychodzących z gabinetu kobiet: „jak się nie zapłaci to nic dobrze nie zrobią”, „nie przyłożył się, na akord głowicą jeździ”, „podyktował pielęgniarce błędne dane, mam dwa lewe cycki”, „miał napisane, że ma zrobić USG piersi, a czytam na wyniku, że zrobił samych sutków” itd. Dzwonię do Siostry zapytać jak u niej. W swojej przychodni dostała skierowanie, ale na USG dostępny termin ma za…. 8 miesięcy. Dlaczego tyle, skoro ja czekałam tylko tydzień? Bo skierowanie od jednej przychodni nie honorują w innej, choć mają wcześniejsze terminy na USG. Wieczorem odpalam facebooka i widzę reklamę Różowej Wstążki – no tak, październik! Przez tydzień Kobiety działające lokalnie promują badanie. Swoją sesją fotograficzną w różowych koszulkach informują, że w sobotę będą dostępne bezpłatne badania. Informuję siostrę, dzwoni po pół h od umieszczenia informacji. Miejsc już nie ma, było tylko 40 sztuk. Rozeszły się w pół h. Na funpage’u rozczarowane komentarze od kobiet: co to za akcja, więcej czasu i pieniędzy poszło na promocję akcji niż na realizację faktycznych badań. Zgadzam się z nimi.
Dziękujemy za lata promowania profilaktyki i zachęcania nas o dbanie o swoje piersi. Mamy tę wiedzę i chcemy się badać. Ale bezpłatne badanie to fikcja dostępna nielicznym lub tylko dla tych cierpliwych. Tyle dobrego, że kobiety wiedzą już, że warto zainwestować w prywatne badanie bez oglądania się na dostępność społecznych akcji. A co z tymi, które odmówią sobie tej inwestycji? Czy będą mieć szczęście i zmieszczą się w limicie skierowań z NFZ lub trafią wolną linię i uzyskają połączenie, by zapisać się na nieliczne badanie z akcji Miesiąca Świadomości Raka Piersi?