Tl;dr
Spotkałam się z przemocą psychiczną w miejscu pracy.
Dawajcie pomysły, jak bronić się przed zostaniem ofiarą.
Dawajcie pomysły, co robić, żeby oddolnie zapobiegać mobbingowi w naszym otoczeniu.
Od połowy studiów pracowałam w firmach IT zajmujących się dość wąską tematyką. Kiedy skończyłam studia, miałam dosyć unikatową wiedzę i umiejętności w tym obszarze. Bez problemu dostałam pracę w firmie, w której chciałam pracować (uważałam, że to firma oferująca najlepsze w swojej kategorii oprogramowanie na polskim rynku). Bardzo szybko więc dotarłam do swojego zawodowego celu, jednocześnie mocno rozwijając się poprzez działalność po godzinach – na rzecz społeczności zawodowej.
Sytuacja z jednym z pracowników, Staszkiem (imię zmienione) od początku była dziwna:
- Staszek mieszkał w biurze (nie była to kwestia finansowa)
- Usłyszeliśmy od niego, że mamy nie pracować w biurze późniejszymi popołudniami, bo przeszkadza mu to w spotkaniach z dzieckiem (ze strony przełożonego było explicite wyrażone pozwolenie na elastyczne godziny pracy, w tym na regularną pracę 10.00-18.00)
Staszek miał za sobą historię problemów z relacjami z innymi pracownikami. Kilka osób przez niego odeszło z firmy (to sporo jak na ok. 10-osobową firmę), min. troje z ówczesnych pracowników się go bało.
Także między mną a nim pojawiały się czasami kłopotliwe sytuacje komunikacyjne, ale dało się żyć. Przecież zawsze w pracy zdarzy się ktoś, z kim się trudno dogadać.
Z czasem jednak było coraz bardziej toksycznie, szczególnie po uzyskaniu przez Staszka stanowiska dyrektora (Staszek formalnie nie był moim przełożonym, ale merytorycznie podlegałam jakby dwóm osobom na raz). W pewnym momencie zaczęło dochodzić do następujących sytuacji:
- nakazanie mi komunikowania się per “Pani” nawet z koleżankami ze studiów (kontekst: firma zawsze bazowała na dość ludzkim podejściu do klientów i bezpośredniości w kontaktach – właściciele zawsze zachowywali się bardzo bezpośrednio i naturalnie, wręcz swojsko w komunikacji z klientami).
- Uwag dot. komunikacji było dużo. Uwagi pojawiały się tylko z jego strony. Kontekst: Staszek w komunikacji sam radził sobie w mojej ocenie kiepsko, w odróżnieniu od mojego szefa, który uwag do mnie w tym zakresie nie miał.
- Kiedy stosowałam się do uwag, otrzymywałam pretensje i odwrotne instrukcje – i tak w kółko. Niezależnie co zrobiłam, zawsze było źle.
- Uwaga, w to będzie trudno uwierzyć: odcinanie Internetu, kiedy z firmy wyszli wszyscy poza mną (wiem, jak absurdalnie to brzmi, ale kiedy regularnie Internetu zaczynało brakować po zatrzaśnięciu się drzwi za ostatnim pracownikiem poza mną, zaczęłam to monitorować (czując się przy tym jak wariatka z urojeniami) – internet zawsze wracał zaraz po moim wyjściu, bez znaczenia, czy wychodziłam 5 czy 30 min. po odcięciu Internetu).
- Przychodzenie do mnie z uwagami tylko wtedy, kiedy nie było wokół świadków.
- Oskarżał mnie na zebraniach dyrektorów (podobno o rzeczy bez sensu – to informacja z drugiej ręki).
(Pisząc to zaczęłam się trząść, więc chyba nie chcę sobie więcej i bardziej szczegółowo przypominać, szczególnie, że najgorsze wspomnienia jeszcze przede mną.)
Nadszedł ten dzień…
W biurze nie było mojego faktycznego przełożonego. Przyszedł do mnie Staszek i powiedział, że on i właściciel firmy muszą ze mną porozmawiać. Powiedziałam, że mam w środku dnia spotkanie. Spytał, czy chcę porozmawiać przed czy po. Chciałam porozmawiać przed. Usłyszałam, że porozmawiamy po moim powrocie.
Wróciłam ze spotkania. Weszłam do pokoju właściciela. Staszek zaczął mówić, że jest ze mną problem, i on ma tu na wszystko dowody (wskazując na komputer). I zaczął wymieniać. Oskarżał mnie kolejno o błędy i niekompetencję – za każdym razem prosiłam o dowód. On czytał kawałek jakiegoś maila, ja mówiłam, że nie widzę związku między jego oskarżeniem a przeczytaną treścią (miałam wrażenie, jakby maile były dobierane losowo i miały służyć tylko do wypowiedzenia zdania “mam tu dowody”), on szukał dalej (albo nie znajdował, albo znów odrzucałam jego argument), po czym przechodził do kolejnej uwagi. Merytoryka nie miała żadnego znaczenia w tej rozmowie. W końcu zaczęły się uwagi, że wszystkim przeszkadzam. Że wszystkim przeszkadzało, że kiedy przyszłam do firmy, mówiłam cały czas co lubię, czego nie lubię (nie dość, że taka uwaga brzmi absurdalnie, to nie przypominam sobie nic takiego). I że nikt mnie nie lubi. To chyba był moment, w którym pękłam już na maksa (od początku miałam ściśnięte gardło) i już nie umiałam przestać płakać. Nie miało znaczenia, że ze wszystkimi miałam fajne relacje poza Staszkiem.
Co zrobił właściciel firmy? Przytakiwał Staszkowi, mimo bardzo dziwnej treści uwag, ich wzajemnej sprzeczności. Co więcej, pozwolił na tę rozmowę pod nieobecność mojego szefa. I to chyba było najgorsze. Nie to, co zrobił Staszek, ale to, co zrobił właściciel firmy. Tym faktem zbulwersowany był też mój szef, który ostro pokłócił się z prezesem. Ale nie mógł cofnąć tego, co się stało.
Następnego dnia przyszłam do pracy i oświadczyłam, że kończę bieżące projekty i odchodzę.
Niedługo po tym, jak odeszłam i przestałam bywać w biurze, rozmawiałam z właścicielem firmy. Usłyszałam od niego coś takiego: “Prosiłaś mnie o rekomendację na LinkedInie. Tylko że strzeliłaś sobie w kolano, wyłączając Staszka z adresatów maila z pożegnaniem i podziękowaniem za wspólne lata pracy”. Odpowiedziałam wtedy (i dziś uważam tak samo), że mogłam albo wysłać podziękowanie do wszystkich poza nim i być szczera, albo mogłam wysłać maila do wszystkich i moje podziękowania nie miałyby wówczas żadnej wartości.
Po odejściu nie miałam siły na nic. Przez kilka miesięcy nie podejmowałam się żadnej stałej pracy, biorąc tylko dorywcze zlecenia (w tym od firmy, z której odeszłam, pracując z domu, i nie kontaktując się ze swoim mobberem). Mobbing był przyczyną ataków lękowych, a w konsekwencji rozpoczęcia przyjmowania antydepresantów. Przepracowałam sytuację na terapii u psychotraumatologa, a mimo to mam spiętą żuchwę i ciężej się oddycha, kiedy piszę te słowa. Wiele konkretów zdążyło się zatrzeć w mojej głowie, ale najwyraźniej ciało pamięta.
Mimo to, że od mojego odejścia minęło kilka lat, Staszek nadal tam pracuje. Dlaczego nie walczyłam w sądzie? Uznałam, że mobbing jest przemocą, którą trudno udowodnić, a sam proces mnie jeszcze bardziej zniszczy. Zwyczajnie nie miałam siły.
Jeżeli mam powiedzieć, co z całej historii było dla mnie najbardziej bolesne, to postawa właściciela firmy (wzmocniona słowami o moim strzale w kolano), który stanął po stronie oprawcy, a mi jeszcze dołożył od siebie.
Dałam ten tekst do przeczytania partnerowi, który również pracował dla tej firmy, i był przy mnie, kiedy to wszystko się działo. Stwierdził, że tekst zupełnie nie oddaje tego, co się wówczas działo. Że mobbing opisany wcale nie wygląda groźnie. I że chyba nie da się tego przekazać słowami – trzeba doświadczyć przemocy psychicznej i (co ważne) uświadomić sobie, że jest to przemoc, żeby zrozumieć, co się wtedy działo ze mną i wokół mnie. Kiedy sama to czytam, mnie też historia wydaje się banalna. Obawiam się, że taka wydaje się przemoc psychiczna i jej skutki. Oglądana z zewnątrz i analizowana czysto rozumowo nie wydaje się przesadnie straszna, mimo że czyni spustoszenie wewnątrz ofiary.
Zastanawiam się, czy to nie prowadzi do pogrążania się ofiar w przekonaniu, że są winne? Czy taka “racjonalna” ocena mobbingu i przemocy psychicznej nie utrzymuje nas w toksycznych relacjach zawodowych? Czy nie powstrzymuje nas przed wychodzeniem z takich sytuacji (myśli typu: “pewnie przesadzam, to nie jest powód do płaczu, a co dopiero do zmiany pracy”)?
Czy przyzwolenie otoczenia na mobbing i przemoc psychiczną nie utwierdza nas w przekonaniu, że to z nami jest coś nie tak (myśli typu: “skoro szef przytakuje tym uwagom, to może faktycznie mają rację”)?
Czy brak reakcji na mobbing i przemoc psychiczną nie pogłębia przekonania, że nic nie można zmienić (to wiąże się akurat z inną moją historią, z innej firmy, gdzie zignorowano nasze zgłoszenia przypadku seksizmu w firmie – kolejnych sytuacji już nawet nie zgłaszaliśmy HR-om)?
Co możemy zrobić? Co może zrobić każdy z nas, aby nie być ofiarą? Co zrobić, aby ochronić innych przed byciem ofiarami? Jak oddolnie tworzyć przyjazne środowisko i zapobiegać takim sytuacjom w naszym otoczeniu? Rzucajcie pomysły!