Cześć, tu Mikołaj!
Jako przyszłego psychoterapeutę w nurcie psychologii zorientowanej na proces (POP) zajmuje mnie bardzo tematyka nie tylko dobrostanu psychicznego jednostki, ale w równej mierze stanu ducha społeczności, której jestem częścią. Praca ze światem (worldwork), z grupami, z konfliktami, to esencja działania każdego zaangażowanego "procesowca".
Jako, że przyszło mi urodzić się i żyć w Polsce to właśnie mój kraj i jego mieszkańcy zajmują mnie najbardziej. Choć próbowałem emigracji, to jednak siła Domu przyciągnęła mnie z powrotem. I tak układam sobie powoli życie z moimi dziewczynami (narzeczona,córka) w polskiej/warszawskiej codzienności.
Mija właśnie trzydzieści lat od pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce i to jest świetny moment, żeby robić podsumowania, ale też (co w moim odczuciu jest ważniejsze)- swoisty „raport pogody” pokazujący w jakim miejscu dziejowym znajdujemy się jako jednostki i społeczeństwo. Lubię szukać miejsc zapalnych, sukcesów i porażek. Przyglądać się jednostce, która zmaga się w codziennej próbie dogonienia Europy Zachodniej. W przyszłości marzy mi się praca z konfliktami w dużych społecznościach.
Mówi się, że już dawno nasze społeczeństwo nie było tak podzielone jak w ciągu ostatnich lat. Taki długofalowy podział i narastające napięcie mają silne odzwierciedlenie w samopoczuciu Polaków na co dzień. To ma i będzie miało konsekwencje. No chyba, że coś z tym zrobimy…
Co ciekawe, właściwie oceniłbym się jako osobę, która w żaden sposób nie jest związana w kwestie polityczne, a tymczasem pierwszy swój post zacząłem właśnie od wątku politycznego. To zdaje się potwierdzać fakt jak bardzo współczesne zmiany oddziałują na nasze społeczeństwo. Chaos informacyjny jaki wytwarza się przez nagromadzenie wiadomości z różnych stron sceny politycznej powoduje, że tracę zaufanie do swojego oglądu sytuacji i czuję się niepewnie. To co wydawało się jeszcze kilka lat temu stanem jaki znam niemal od dziecka, dziś ulega silnym zmianom. Ok, życie to ciągła zmiana, której musimy pokłonić się, bo to żywioł, ale z drugiej strony chciałoby się mieć poczucie wpływu na bieg wydarzeń, poczucie stabilizacji. Podczas gdy jedna strona czuje, że wreszcie ktoś tutaj robi po latach długo wyczekiwany porządek, druga czuje się zupełnie niesłyszana i zagubiona (pogwałcona?). Czego zatem brakuje? Czego potrzebujemy? Myślę, że potrzeba nam rozmów, debaty, dyskusji, otwartego "bezpiecznego" konfliktu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że niezależnie od tego czy zmiany obecne są dobre, czy nie, to są to zmiany, które nie zostały wspólnie wypracowane w pocie czoła społecznej dyskusji, ale właśnie narzucone przez silniejszego. Cierpi na tym tzw. zaufanie społeczne, którego poziom od lat i tak plasuje Polskę w tyle europejskiej stawki. Ma to wpływ nie tylko na wielkie wskaźniki, ale na naszą codzienności. Na zaufanie do władz, do sąsiada, policjanta, służby zdrowia, nauczyciela etc.
Niezależnie jednak od wielkiej polityki, ludzie coraz częściej biorą sprawy w swoje ręce i to chyba jest jedyne remedium na taki stan rzeczy. Miodem na moje serce jest przyglądanie się zmianom (zmiana!) społecznym zachodzącym w Warszawie. Sposób w jaki stolica pruje naprzód rozwijając lokalne aktywności i inkorporując w miarę swoich możliwości dobre rozwiązania z innych krajów, jest doprawdy godne podziwu. Równocześnie mam też świadomość ciemnej strony tego miasta i całej masy wyzwań jakie przed nami stoją. No właśnie, przed nami, bo czuję się częścią tego procesu. I właśnie o to chodzi, aby zbudować w Polakach poczucie, że jesteśmy organizmem wewnętrznie połączonym i zależnym od siebie. Budujmy wspólnoty!!!