Perspektywa tego spotkania natchnęła mnie refleksją, że nie istenie coś takiego jak rzeczywistość, tylko jej interpretacja. Każdy ma swoją interpretację i to jest jego rzeczywistość. Niby istnieją obiektywne fakty, ale tak naprawdę liczy się postrzeganie. Często trudno zmierzyć, odtworzyć fakty. Ale to tak na marginesie.
Głosuję na prawą stronę, choć moje związanie z prawą stroną wyraża się wyłącznie przez oddanie głosu w wyborach. Można by powiedzieć, że jestem w antystemowej prawicy. Nie afiszuję się specjalnie ze swoimi poglądami politycznymi, nie należę do żadnych organizacji stricte prawicowych. Nie afiszuję się, bo nie mam poczucia, że muszę o coś walczyć w przestrzeni publicznej, ale też nie czuję, że musze jej specjalnie ukrywać. W moim miejscu pracy nie jest to mile widziane.
W istytucji z grubsza rzecz ujmując opanowanej przez wyborców PO, albo z PO mentalnie związanymi, albo przynajmniej antyPiSowskimi, jestem w radykalnej mniejszości. Tak przypuszczam. Jestem w instytuacji publicznej, więc nie ma tu za bardzo miejsca na poglądy polityczne, tym bardziej na prowadzenie jakiejkolwiek agitacji. Przynajmniej z założenia. Gdybym otwarcie mówił na forum mojej instytucji, mojego wydziału i biura, to byłoby to odebrane jako faux pas. Nawet gdybym był cenionym pracownikiem, to po politycznym comming outcie inaczej patrzono by na mnie. Moi bliscy współpracownicy z raczej znają moje zapatrywania, ale nie wchodzę z nimi w żadne dyskusje na ten temat, ponieważ widzę, że moje poglądy mogłyby zranić ich uczucia.
Pamiętam kiedy w 2015 najpierw wygrał Duda, a później PiS to atmosfera w urzędzie była grobowa. Byli załamani, zniesmaczeni. Ich pierwsza reakcja w kontakcie ze mną dotyczyła moich wyborów- “Ty pewnie głosowałeś na PiS”. Ale nie spotkał mnie z ich strony żaden ostracyzm, przypuszam, że to dlatego, iż mamy dobre relacje. Ale gdybym w jakiś sposób wystąpił z nimi na szerszym forum, choć sam uważam to za niestosowne, wówczas zdecydowanie spotkałbym się z ostracyzmem w urzędzie. Tym bardziej, że moim szefem jest polityk PO Rafał Trzaskowski. Ale nawet, gdyby był z PiS nie, afiszowałbym się z poglądami.
A czy dojście do władzy PiS zminiło coś w moich relacjach prywatnych? Raczej nie, chociaż widzę polaryzujące się społeczeństwo. Przy rodzinnych spotkaniach jest dość gorąco…Tzn ja z reguły nie lubie wdawać się w polityczne dysputy, szczególnie przy rodzinnym stole. Tam szczególnie pojawiają się silne emocje. Nie szukam okazji do rozmów w tematach politycznych. A jeśli już się pojawiają, to staram się raczej łagodzić emocje i nie wchodzić w dyskusje, szczególnie, że z reguły to są dysputy zagorzałych
zwolenników/przeciwników, a ja lubię postrzegać siebie jako człowieka raczej stonowanego.
Moja najbliższa rodzina głosuje na PiS, mój ojciec jest zagorzałym zwolennikiem tej partii. W zasadzie jest 100% wyborcom PiSu, z najczarniejszego snu redaktora TVN. Jak głosuje kraina mojego pochodzenia- woj. łódzkie? Za wyjątkiem samej Łodzi, łódzkie jest propisowskie, też konfederacja przekroczyła tam próg wyborczy. Nie wiem dlaczego PiS tak znacząco wygrywa w woj. łódzkiem. Mówi nam się, że to raczej ci biedniejsi i gorzej wykształceni głosują na PiS. Nie wiem czy tak jest, raczej wątpię.
Miasto mojego pochodzenia to Bełchatów, miejscowość blisko 60 tys. Kiedyś bardzo biedny region, od czasów Gierka, dzięki budowie kopalni, stał sie miastem, do którego napłynęli ludzie z całej Polski i to są w większości ludzie dobrze zarabiający, dobrze wykształceni specjaliści w branżach technicznych. Kiedyś użyto by określenia, że to miasto robotnicze, proletariackie, ale to nie przystaje do współczesnych realiów. W każdym razie Bełchatów jawi mi się jako miasto techników i majstrów, ludzi mających fach w ręku, muszących nierzadko w swojej pracy rozwiązywać skomplikowane problemy. Łódzkie faktycznie nie jest jakoś specjalnie rozwinięte na tle kraju, jest tu też duże przywiązanie do tradycji. Hasła patriotyczne, deklarowane przywiązanie PiS do religii, Kościoła. Sporo na wsiach i w małych miasteczkach takiego lokalnego folkloru i PiS dobrze się tam wpasowuje. Niechęć do Niemców, doświadczenia wojenne, partyzantka antykomunistyczna.
Wg mnie stopień wykształcenia nie ma tu żadnego znaczenia jeśli chodzi o wybór polityczny. To raczej wynika właśnie z różnic kulturowych i regionalnych niż z wykształcenia. Myślę, że poprzednia władza była odrealniona. Może to nie wyszktałcenie formalne i wielkość zbiorowośći jest ważna, ale znaczące jest to, że łódzkie to region twardo stąpający po ziemi i ja siebie też tak postrzegam, mimo wyższego wykształcenia i kilkunastoletnich, silnych związków z Warszawą. Wszelkie wielkomiejskie aferki, wegańskie burgery i sojowe latte, gendery, lgbt, ośmiorniczki itd powodują, że PO i Wiosna są na straconej pozycji. Uważam, że dla ludzi z mojego regionu ważne jest rozwiązywanie konkretnych problemów, działanie tu i teraz, oparte na solidnych podstawach moralnych: tradycyjnych wartościach i przywiązaniu do religii.
Nie zapominajmy, że moje okolice rodzinne do lat 70. to były głównie malutkie gospodarstwa na lichych piaskach i trochę przemysłu włókienniczego. Region dość mocno zakonserwowany. Kiedy byłem podrostkiem w regionie żyło jeszcze sporo osób, które pamiętały brutalność okupacji niemieckiej i sowieckiej, a także butę i okrucieństwo przedstawicieli “ludowej” władzy. Po wojnie działało dość prężnie podziemie antykomunistyczne. Własne gospodarstwo i kawałek ziemi były prawdziwą świętością. Prawica dobrze rozumie te sentymenty i wpasowuje się w to. Mało kto zagłosuje tu na opcje polityczne, które kojarzą się z w jakiś sposób z “tęczową” Europą - wrogą polskiej tradycji.
Urzędnik, Warszawa (Bełchatów), 30+, wyższe wykształcenie.