Chciałam poruszyć temat braku różnorodności (kulturowej, rasowej, religijnej itd) w Polsce. Różnimy się na tym punkcie od wielu innych krajów europejskich, oczywiście, wpływa to także na kształt społeczeństwa. Dla wielu osób to jeden z powodów wyjazdu, dla niektórych źródło sensu tożsamosci.
Zastanawiam się jakies są wasze przemyślenia na ten temat.
Cześć, witamy w naszej społeczności! Myślę, że różnorodność kulturowa jest głównym tematem, który odkrywamy we wszystkich opowieściach. Niektórzy mówią o wrażliwości małych miast, co czyni je idealnym terenem dla konserwatywnej polityki. Inni odczuwają brak różnorodności na poziomie osobistym. Nie czują się bezpiecznie, ponieważ są inne i mogą zostać zaatakowane lub prześladowane.
Polecam Ci kilka historii - zobaczy, co o nich myślisz, i nie wahaj się zostawić komentarza. Czasami łatwiej jest dołączyć do istniejących rozmów niż zacząć pisać o sobie.
hej! bardzo mnie ten temat interesuje - brak różnorodności w Polsce, i marzenie o jak największym ujednoliceniu społecznym w tym kraju, zaczęły mi przeszkadzać po pierwszych wyjazdach za granicę. W pewnym momencie to, co wydawało mi się normalne i codzienne, zaczęło wyglądać dziwnie. Jesteśmy 40-milionowym krajem, w których większość, miażdżąca, jest biała i katolicka. Nawet polskie mniejszości kulturowe i etniczne są tak słabo widoczne dla większości z nas, że rzadko przypominasz sobie o ich istnieniu.
Jest mi sie łatwiej utożsamiać z miejscami, które są zróżnicowane, bo nie lubię łatek, etykiet, szufladek ani nie lubie spełniania różnych zewnętrznych wyobrażeń i oczekiwań. odkrywanie siebie, dojrzewanie w tych różnych środowiskach sprawiło, że nie mogłabym czuć się już dobrze w tej ujednolicającej Polsce, jaką znam, ani nie miałabym energii mierzyć się z opresją, jaką czuję, kiedy wracam. Autocenzurą, bo wiem, że nie wpasowuję się w standard.
Zdecydowanie. Dopiero wróciłam z Krakowa, ostatnio bylam tam kilka lat temu - zdziwiło mnie, że wydaje się bardziej ‘międzykulturowy’, ale szybko zorientowałam się, że to nie jest międzykulturowość tylko turyzm. Dla mnie międzykultowość oznacza współistnienie różnych kultur, religii i proces wzajemnego uczenia się od siebie. Nie jest tym samym co ‘znoszenie’ turystów z innych krajów. Więc na powierzchni duże miasta w Polsce mogą wydawać się nieco bardziej zróżnicowane niż dawniej, ale to raczej kwestia tego, że ceny ryanaira są tańsze i więcej osób orientuje się, że Polska jest atrakcyjnym celem turystycznym. Jest to oczywiście korzystne dla Polski dlatego turyści są znoszeni jako konieczność.
Marzę o Polsce, która jest naturalnie wielokulturowa, podobnie jak Londyn, gdzie ludzie zwyczajnie współistnieją, i nawet jeżeli nie jest idealnie (nikt nie mówi, że w UK nie ma np. rasizmu), to jest to środowisko, ktore jest dla mnie prawdziwne i odczuwane jako dom - bo świat jest zróżnicowany i żeby rozwijąć się jako indywiduum musimy zaakceptować tą różnorodność.
Dość często zastanawiałem się nad poruszonym przez Ciebie tematem. Właściwie nigdy nie byłem na Zachodzie (poza jedną kilkudniową wizytą w Berlinie i dwoma w Wlk. Brytanii), natomiast dość często odwiedzałem kraje bałkańskie, Rumunię, Ukrainę oraz Kaukaz Południowy. Widziałem więc społeczeństwa dość mocno zróżnicowane religijnie i etnicznie. Na Zachodzie oczywiście widziałem na ulicach osoby o zupełnie odmiennej urodzie. Uważam, że naprawdę ciekawym i świetnym doświadczeniem jest móc obcować z ludźmi innych kultur - poznawać różnice, ale przede wszystkim wspólne wartości, które decydują o naszym człowieczeństwie. Fajnym doświadczeniem dla turysty, podróżnika będzie zobaczyć obok siebie cerkiew, kościół katolicki i meczet. Nie uważam jednak różnorodności etnicznej czy religijnej za wartość samą w sobie. Choć jawi się jako ciekawa i zajmująca, nie chcę jej idealizować. Uważam wręcz, że może prowadzić do powstania różnego rodzaju napięć i wrzenia. Byliśmy przed wojną społeczeństwem wieloetnicznym i wieloreligijnym i niestety był to dla naszego społeczeństwa i państwa ogromny problem, choć koloryt pokuckiego miasteczka był niewątpliwy wymienić można choćby walkę ekonomiczną między a Żydami a Polakami, wynikającą ze znacznej przewagi czy wręcz monopolu żydowskiego w niektórych obszarach (słynne “nasze kamienice, wasze ulice”), żydowskie sentymenty ku Rosji Radzieckiej, terrorystyczną działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, burzenie cerkwi prawosławnych przez organy państwowe, kolonizację wojskową Kresów i długi jeszcze rejestr krzywd i pretensji wszystkich stron. Jednocześnie nie sposób nie podziwiać modelu szwajcarskiego, gdzie mimo różnicy językowej i różnego pochodzenia etnicznego obywateli udało się stworzyć wspólne, sprawne państwo. Zresztą dobrym przykładem byłaby również Rzeczpospolita Obojga Narodów, gdzie członkiem narodu politycznego mógł być każdy szlachcic bez względu na wyznanie i pochodzenie etniczne, o ile deklarował lojalność dla króla (wielkiego księcia) i przede wszystkim dla wolności obywatelskich i praw rzeczypospolitej.
Dla jasności dodam, że sprzeciwiam się odgórnym procesom unifikacyjnym. Uważam za istotne i ważne, prawo do zachowania własnej kultury, tożsamości i języka przez mniejszości religijne i etniczne. Nie widzę problemu, nawet chciałbym by śląska godka była bardziej obecna w życiu Górnego Śląska, jednocześnie jednak niepokoją mnie projekty polityczne Ruchu Autonomii Śląska - wtedy jakoś słowa o “ukrytej opcji niemieckiej” przestają śmieszyć.
I już zupełnie na koniec i niejako przy okazji. @noemi : swego czasu zdarzyło mi się w Rumunii, że nie chciano ze mną rozmawiać po rumuńsku na stacji benzynowej w okolicy Rimetei/Torocko, w regionie zamieszkanym w większości przez Węgrów jak widać podłe zachowanie może wychodzić nie tylko od większości, ale również od mniejszości