Edukacja, edukacja, edukacja

jpg!d

Jestem nauczycielką i pracuję w prywatnej szkole podstawowej w Lublinie od prawie 10 lat.

Moja szkoła jest szkołą międzynarodową, świecką, przez niektórych określana “lewacką”. Nasz dyrektor jest słynny na cały Lublin z tego, że kilka lat temu zdejmował krzyże ze ścian w klasach…

Jak różni się Twoje doświadczenie pracy w szkole prywatnej od pracy w szkole publicznej i jak zmienia się dzisiejsza szkoła?

Wcześniej pracowałam w szkole w małym miasteczku, co miało też swoje zalety. Była to zresztą szkoła publiczna sprzed reformy, czyli lepsza, w moim odczuciu, niż te teraz. Szkoły publiczne zostały dzisiaj szkołami narodowymi, gdzie dyrektorzy powszechnie wprowadzają celebrowanie świąt narodowych i czczą Żołnierzy Wyklętych. Często odbywa się to pod naciskiem władz lokalnych. Reforma-deforma spowodowała, że podstawy programowe są nastawione na teksty związane z martyrologią, poczuciem tożsamości narodowej. Wraca Romantyzm z całą narodową tradycją, i o ile w tamtym czasie (mam na myśli XIX w.) było to uzasadnione walką o niepodległość kraju i ówcześni pisarze nie byli nacjonalistami, tak ich się teraz przedstawia, bez pokazywania szerszego kontekstu. Teraz w szkole uwypukla się cechy skłaniające młodych ludzi do utożsamiania się z narodem, krajem. Jednocześnie i równolegle w polskich szkołach w ostatnich latach szerzy się ksenofobia, podsycana przekazem medialnym wrogim wszystkiemu co nienormatywne.

W szkole po reformie jest powrót do nauczania typowo wiedzowego. Ważne są treści, które uczeń ma wkuć. Brak tu miejsca na uczenie krytycznego, problemowego myślenia. Wiele elementów zostało przekopiowanych z dawnej podstawy programowej, tej z lat 90-tych, którą pamiętam z dzieciństwa. Po reformie z 2017 r. lektury szkolne zmieniły się na gorsze, czyt. przestarzałe i nauczyciele stracili prawo do swobodnego wyboru lektur (poprzednio nie było ścisłego kanonu). Dziś nie możesz nie realizować lektur obowiązkowych, bo są one na egzaminie końcowym, więc nie masz wyboru.

Czym wyróżnia się Twoja szkoła od innych szkół?

Nasz szkoła znana jest też niestety jako szkoła “snobów”: mamy wysokie czesne, więc posyłane są do nas osoby z określonych społecznych kręgów: biznesmeni, lekarze, prawnicy. Nasi uczniowie zwracają uwagę na marki: buty, ciuchy, gadżety i kosmetyki. I choć nauczyciele starają się z tym walczyć, przypomina to raczej walkę Don Kichota z wiatrakami.
Co wyróżnia nas pozytywnie? W naszej szkole kładziemy wielki nacisk na indywidualizację - nasze relacje z uczniami są partnerskie, uczniowie nie boją się pytać, prosić o pomoc, przez co odbierani są czasem jako bezczelni. Staramy się im dawać szersze pole do dyskusji niż w szkole publicznej, co czasami sprawia, że przekraczają granice, ale wolę traktować to jako ich krok w rozpoznawaniu świata niż hamować i odgórnie piętnować takie zachowania. Jako polonistka mam szerokie pole do dyskusji z uczniami - operuję na tekstach i wybieram tematy, które uważam za istotne i rozwijające. I tak pomagam uczniom badać i poszerzać granice ich świata.

Istnieją też międzyprzedmiotowe, ponadpodmiotowe moduły w naszej szkolnej edukacji. Uczniowie skłaniani są do odkrywania swojej tożsamości, uczą się autorefleksji, krytycznego myślenia, postrzegania siebie w kontekście świata, planety, zwracania uwagi na to, jak język kształtuje świat i postrzeganie. Organizujemy też warsztaty, np. z samoobrony dla dziewczyn (nie tylko fizycznej, ale też psychologicznej). Mamy program matury międzynarodowej, w którym jest przedmiot Service as Action - uczniowie wymyślają sobie w jego ramach działania społeczne/charytatywne i mają udokumentować, co i jak zrobili w jego ramach. Amnesty International działa u nas prężnie od lat.

Niestety, prywatna szkoła to też korporacja - firma, która ma szkołę, szpitale, firmy samochodowe, nieruchomości, etc. Są w związku z tym rzeczy, które według mnie szkodzą szkole - np. do niedawna mieliśmy max. 18 uczniów w klasie, dwa lata temu zwiększono ten limit do 20 uczniów. Liczba klas wzrosła z dwóch na poziomie do 3, a w jednym roczniku nawet do 4 - a budynek nie rośnie. W szkole prywatnej większe są też oczekiwania rodziców dzieci, którzy częściej niż w szkołach publicznych próbują wpłynąć na decyzje nauczycieli dotyczące sposobów nauczania czy oceniania.

“Zmiana to rozwój” - to hasło naszej szkoły. Z jednej strony jest to dobre, z drugiej czasem czujemy się przeładowani ilością obowiązkowych, dodatkowych szkoleń i eksperymentów, z których część okazuje się nieudana. Dobre jest jednak to, że w mojej szkole docenia się pracę nauczycieli. Dostajemy wypłatę przez cały rok, za 12 miesięcy, a nie za 10 i mamy normalne wakacje i ferie. Nie wszystkie szkoły prywatne to praktykują. Jako nauczyciele nie boimy się też zgłaszać dyrektorowi skarg czy uwag na temat tego, jak działa szkoła. Te skargi/uwagi są brane pod uwagę przy ewaluacji pracy szkoły.

Co jeszcze nas wyróżnia? Większość szkół publicznych zamawia msze na początek roku szkolnego i zwykle idzie się na nie razem z uczniami. Mam wrażenie, że w Polsce jest niepisana zasada, że nauczyciele powinni się na nich pojawiać - to nie jest obowiązek, ale presja społeczna działa. Tymczasem w naszej szkole w ogóle tego nie ma.

Co więcej, mamy w szkole realnie odbywającą się etykę, dostępną wszystkim uczniom, którzy wyrażą chęć uczestnictwa. Inaczej to wygląda w szkole publicznej, gdzie jeszcze do niedawna musiało być min. 7 osób w grupie, żeby w ogóle te zajęcia zorganizować. Ponadto godziny przewidziane na etykę w szkole publicznej są bardzo często niedogodne dla uczniów i rodziców (np. o 7 rano albo 17), więc niestety w wielu przypadkach nauczanie etyki jest fikcją. Dodatkowo zdarza się piętnowanie uczniów, którzy opuszczają zajęcia religii i chodzą zamiast tego na etykę. U nas się to nie zdarza. Etyka jest na wysokim poziomie, nauczycielka jest po filozofii, nie tak jak to bywa w wielu szkołach, gdzie lekcje te prowadzi katecheta. Nasza nauczycielka sama wymyśla program w oparciu o podstawę programową i łączy na zajęciach religioznawstwo z kulturoznawstwem. Chętnie sama chodziłabym na jej zajęcia.

Jeśli chodzi o nauczanie religii, mamy w szkole siostrę zakonną, ale wielu uczniów zwraca się do niej per: “proszę pani”, co poświadcza świeckość ich domowego wychowania. Z moich obserwacji wynika, że uczniowie nie znają kultury katolickiej (niektórzy pytają na przykład: “czy ksiądz jest mężem zakonnicy”), a jednak chodzą na te lekcje.

W szkole publicznej miałam więcej czasu dla siebie. Tu przygotowujemy większość lekcji i materiałów sami. Tylko kilka razy w roku zaglądam do podręczników, których treści, a głównie proponowane zadania, uważam za infantylizujące. Bardzo dobrze działa u nas współpraca między nauczycielami. Wraz z koleżankami wymieniamy się pomysłami i rozwiązaniami czy scenariuszami zajęć. Pracując w ten sposób staramy się omijać wszystkie metody, które sugerują schematyczne rozwiązania. Poprzez selekcję i samodzielny dobór tekstów staramy się też eliminować z procesu nauczania niepotrzebne rzeczy. Po latach mam więc już nieźle opracowaną bazę materiałów.

Jak oceniacie swoich uczniów?

Jednym z fajnych elementów naszej szkoły jest też formative assessment, czyli ocenianie kształtujące. To dawanie informacji zwrotnej zamiast stopnia. Filozofia OK jest taka, że ćwiczymy jakąś umiejętność, upewniając się, że uczeń wie, co ma z tego wynieść. Najlepiej, gdy dodatkowo dziecko ma świadomość, jak może daną umiejętność wykorzystać w życiu. Zanim przejdziemy do oceniania pracy ucznia, dajemy kryteria, jasno sformułowane polecenia, czas na pracę. Następnie uczniowie sprawdzają między sobą wykonane zadanie, przekazują sobie wskazówki, a dopiero potem wkraczamy my, nauczyciele. Sprawdzamy wynik pracy lub analizujemy proces, dajemy uczniowi feedback i wskazujemy obszary do dalszej pracy. I tak w wielkim skrócie wygląda ocenianie kształtujące.

Pytanie, czy stawiamy stopnie? Tak. Są u nas i oceny sumujące. Uczniowie wykonują zadania “na ocenę”, jednak zanim to zrobią, dajemy im szansę poćwiczyć i pouczyć się na własnych błędach, weryfikowanych wraz z rówieśnikami.

Jacy są dzisiejsi uczniowie - i uczniowie w Twojej szkole? I jak myślisz, skąd wzrost zainteresowania nacjonalizmem i faszyzmem w Polsce?

Uczniowie zmienili się od naszych czasów - są mniej samodzielni, być może jeszcze bardziej w naszej szkole, gdzie jest silne partnerstwo i pomoc. Mamy u nas marginalny problem z rasizmem - jest to szkoła międzynarodowa, więc jest z tym łatwiej. Przez dostępność etyki czy filozofii, uczniowie nie myślą, że jest jedyna słuszna i odpowiednia religia czy naród - co jest przeciwieństwem tego, co dzieje się w szkołach publicznych, szczególnie od 2015 roku.
Niestety zauważam, że w naszym mieście/kraju nastroje nacjonalistyczne i ksenofobiczne wzrastają. Przybywa młodych ludzi zamkniętych na odmienność, o ciasnych horyzontach, widzących tylko czubek swojego nosa, bez szerszego kontekstu poza Wielką Polską Narodową.

Czy popierasz strajk nauczycieli?

Popieram strajk nauczycieli, bo w tym kraju nie ma szacunku do naszej pracy - media narodowe pokazują nas jako osoby, które pracują 18 godzin w tygodniu, wielu nie bierze pod uwagę tego, ile wysiłku i czasu kosztuje nas przygotowanie do tej pracy i inne związane z nią zajęcia. Czasami liczę swój czas spędzony na pracy i wychodzi mi ponad 40 godzin w tygodniu.

Jeśli brakuje szacunku dla nauczycieli, to uczniowie nie chcą się uczyć, słysząc w domach, jak to jesteśmy biedni, niewiele mamy z naszej pracy, nikt nas nie szanuje. PIS tę sytuację tylko pogarsza. Przekaz mediów ze strajku był negatywny, pokazywał nauczycieli jako darmozjadów i leni. Rządowi nie zależy na wsparciu “klasy inteligenckiej” - wiedzą, że nie jesteśmy ich elektoratem - a swoje szkoły i tak będą wspierać, pod warunkiem, że zrealizują ich program i będą wpajać uczniom odpowiednie treści.

Brak wsparcia dla nauczycieli doprowadzi do sytuacji, kiedy nie będzie już mądrych osób spełniających zadanie edukowania młodych. Zastąpią nas bezkrytyczni wyrobnicy. Jeśli młodzież nie pozna mechanizmów działania historii, nie zastanowi się, co doprowadziło do pewnych zdarzeń, nie będzie ćwiczyć się w krytycznym myśleniu, chętnie przyjmie narrację nacjonalistyczną, zogniskowaną wokół potrzeby przynależności i wykluczenia. W zdogmatyzowanej szkole łatwiej o wzrost popularności radykalnych postaw wśród młodych osób. Myślę jednak,że nie grożą nam drugie Węgry. Na szczęście wzrasta zainteresowanie planetą i załamującą się sytuacją klimatyczną i to raczej w tą stronę będzie szła energia młodych ludzi. Na to liczę.

Dziękujemy za wgląd w sytuację w edukacji w Polsce (przepraszam za język, używam automatycznego tłumacza). To wspaniałe, że widzisz pozytywną przyszłość dla młodego pokolenia, mam również nadzieję na coś podobnego tutaj w Czechach, widzę pokolenie młodych ludzi, którzy postrzegają problemy na całym świecie i widzą dalej niż wzgórze za swoim domem. Chciałbym zapytać, jak Twoja szkoła radzi sobie z presją środowiska i Ministerstwem Edukacji, które z pewnością wolą mieć większy wpływ na kształtowanie programu nauczania? Niestety, nauczanie w Polsce robi krok wstecz, sam uczęszczałem do liceum w latach 90. i pamiętam, jak młodsze pokolenie nauczycieli działało nieco inaczej niż starsze - doprowadziły do krytycznego myślenia. Jako studenci świetnie się bawiliśmy, a ograniczenia stylu nauczania były czasem dość uderzające.

1 Like

Też bardzo mnie boli regres nowej podstawy programowej. Jestem biologiem. W naukach przyrodniczych powrót do starego jest tak bolesny, że trudno mi wchodzić na lekcję bez wk*rwu z tyłu głowy. Jak ja mam dzieciom wikipedii podać powód zakuwania o krążkopławach i protonefrydiach? Materiał jest tak przeładowany, że na jedną grupę organizmów nie możemy poświęcić więcej niż jednej godziny. …
Płakać mi się chce nad dzisiejszą szkołą

1 Like